Autor: dumnizolsztyna
Dodano: 29 lipca 2016
Tym razem „łupem” naszej redaktorki Igi padła Ula Witkowska – blogerka, recenzentka Magazynu Literackiego KSIĄŻKI, współtworzyła projekt Olsztyn Czyta, obecnie pracuje w Poczcie Książkowej i prowadzi galerię sztuki SCENA X. Czy jest #dumnazolsztyna? Przekonajcie się sami!
IGA: Ula, jak piszesz na swoim blogu, pochodzisz z Mazur i już jako mała dziewczynka zakochałaś się w Olsztynie, od razu, od pierwszego wejrzenia. Czy pamiętasz tamten czas? Co Cię wtedy tak zachwyciło w tym mieście?
ULA: Przede wszystkim w Olsztynie mieszkają bardzo bliskie mi osoby. To miasto zawsze było i jest dla mnie azylem. Gdy tutaj przyjeżdżałam z ciocią na wakacje, rozpoczynał się magiczny czas. Z tym miastem wiąże się mnóstwo pięknych i cennych wspomnień z mojego dzieciństwa, a nawet okresu studiów. Takie moje miejsce na ziemi.
IGA: Dlaczego przyjechałaś właśnie do Olsztyna na studia? Głównie dlatego, że zakochałaś się w tym mieście?
ULA: Tak, to po prostu był mój cel: mieszkać w Olsztynie. Tak naprawdę dostałam się na studia do Warszawy, a tu nie. To znaczy, nie w pierwszym naborze jeśli chodzi o Filologię Polską, bo na drugi kierunek, którego nie chciałam studiować, to już tak. I to był wtedy dla mnie dramat, że dostałam się na uczelnię w stolicy, a nie w Olsztynie! Ale na szczęście udało się z odwołania. Grunt, to się nie poddawać, prawda? Nie wyobrażałam sobie mieszkać gdzie indziej. To było wiadome, że wyląduję w Olsztynie i koniec.
IGA: Widziałam w jednym z wpisów na Twoim blogu, że „to miasto się nie narzuca”. Co masz na myśli?
ULA: Często powtarzam, że dla mnie Olsztyn jest małym-dużym miastem, które staje się takim, jakim chcesz je widzieć. Uważam, że daje wiele przeróżnych możliwości; wystarczy je dostrzec. Ale te możliwości nie są nachalne, tzn. jeśli masz ochotę na koncert organowy – możesz sobie pójść do Katedry, nie musisz od razu do Filharmonii; jeśli masz ochotę na teatr – nie ma problemu! możesz wybrać między Jaraczem, Teatrem Lalek, grupami niezależnymi albo samemu coś stworzyć; możesz iść do kina albo studyjnego, albo Multikina czy Heliosa. Wedle uznania. Ktoś powie, że to przecież opis zwykłego miasta, ale w Olsztynie wszystko jest od siebie oddalone w zasadzie o kilka kroków, jakby w sąsiedztwie więc nieco przy okazji możemy skosztować atrakcji a jednocześnie nie musimy przyśpieszać, by zdążyć. Olsztyn po prostu ma taki specyficzny, trochę magiczny klimat, nie potrafię tego wyjaśnić. Sądzę, że tutaj można zaznać szalonego, miejskiego życia, i jednocześnie znaleźć swój rytm.
IGA: Jakie zmiany widzisz w Olsztynie na przestrzeni lat, które tu spędziłaś?
ULA: Ogromne! Przede wszystkim Olsztyn wypiękniał miejsko; dostrzegam różne prace renowacyjne, kolejne kamienice odzyskują blask. Pojawiają się również nowe miejsca, takie jak to (MECH – mikro elementy chaosu). To właśnie jedno z takich miejsc, które pozwalają złapać oddech, poczuć dobrą energię, którą czuje się tu od progu. W ogóle podoba mi się bardzo, że zaczynamy cenić różnice, szukać innych pomysłów. Prawdę mówiąc, kawy mogę napić się wszędzie, choćby w domu. I nagle odkrywam MECH, NA WALIZKACH… a już nie w temacie kawy, MANUFAKTURĘ SZTUKI, i już mi się chce wyjść, spotkać się z ludźmi tworzącymi te miejsca, poznać coś nowego, zachwycić się. No właśnie, bo jest jeszcze druga strona medalu… Tworzy się wiele ciekawych miejsc, ale ważnym jest, byśmy je odwiedzali, bo to jest też trochę nasza sprawa, by dbać o te kawiarnie, puby, restauracje, które nam się podobają, abyśmy o nich mówili, by tworzyć taką lokalną, fajną społeczność, która będzie wspierać to, co warte uwagi. Jak się nam coś podoba, to to po prostu wspierajmy w miarę możliwości oczywiście.
IGA: Teraz trochę z innej beczki; PełenZlew – to Twój blog, o czym tam piszesz, co jest jego celem?
ULA: Jego celem jest bycie moją przestrzenią w Internecie. Za mało mi bałaganu w domu, postanowiłam zabałaganić Sieć. Mój blog jest totalnym zaprzeczeniem tego wszystkiego, o czym mówię na warsztatach blogerskich. (śmiech) A tematyką nie są nawet same książki; jest to miejsce, gdzie mogę pisać o tym, o czym chcę i kiedy chcę. I nie ma on kompletnie żadnych założeń. Czasami miewam chwile, gdy wygrywa we mnie chochlik-organizator, który mówi mi „Dziewczyno, powinnaś przestrzegać jakiegoś harmonogramu publikacji!”. Ale i tak wrzucam tam to, na co w danej chwili mam ochotę. A jak się okazuje, czytelnicy Pełnego Zlewu są tak kochani, że są w stanie przyjąć ze spokojem nawet fakt, że post się może pojawić i po 3 miesiącach od publikacji poprzedniego. (śmiech) Chociaż ostatnim czasem trwam w „etapie przejścia” i zastanawiam się, na czym chciałabym się w niedalekiej przyszłości na blogu skupić, o czym chcę pisać – na blogu i w ogóle – i o tym jak chcę pisać. Więc pewnie niedługo pojawią się zmiany, ale to i tak jest i będzie raczej swobodna przestrzeń.
IGA: A możesz coś opowiedzieć o galerii sztuki, którą prowadzisz?
ULA: Nazywa się Scena X, znajduje się przy ulicy 1 Maja, tuż obok Teatru Jaracza. To miejsce, w którym można zobaczyć prace wielu olsztyńskich artystów. Artystów rozpoznawalnych poza granicami naszego kraju, którzy mogą się pochwalić niemałym dorobkiem! Olsztyn powinien być z nich dumny. Jarosław Puczel, Anna Stankiewicz – Odoj, Aga Siguni Ciszewska, Zbigniew Urbalewicz, Edyta Jurkowska, Tomasz Witkowski, Robert Listwan i wielu, wielu innych. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Olsztyn jest domem dla wielu świetnych artystów, świetnych warsztatowo i świetnych w myśli, takich, którzy naprawdę sztuką żyją, i sądzę, że warto chociaż raz, zobaczyć ich prace.
IGA: A teraz to Wielkie Pytanie: Ula, czy jesteś dumna z Olsztyna?
ULA: No jestem, pewnie, że jestem! Dlatego tu mieszkam! (śmiech)
IGA: Dlaczego?
ULA: Chyba najbardziej dlatego, że mnie przyjął, taką zdezorientowaną, nieśmiałą, nieogarniętą. Mógł przecież zgnieść taka małą dziewczynkę z wioseczki, która nie miała pojęcia, co też ją czeka. A jednak nie oceniał, tylko pomógł rozwinąć skrzydła. Wiele nauczył. Zawsze będę temu miastu wdzięczna za możliwości, jakie otrzymałam. I chyba największym powodem do dumy jest to, że Olsztyn to dla mnie miejscem, w którym można znaleźć dom. Dom przez wielkie „D”, gdzie czuję się każdego dnia spokojna i spełniona i gdzie chce mi się po prostu coś zrobić ponad obowiązek, choćby coś małego, codziennego. Nie muszę, ale mogę.
SKOMENTUJ